Relacja z warsztatów z Gosią Molską w Kuchni Plus
Minął już tydzień a ja nadal nie dałam relacji z warsztatów... ale czas najwyższy to nadrobić i opisać Wam w skrócie przebieg weekendowych warsztatów organizowanych przez Kuchnię Plus "Warsztaty smaku - posmak świata z Gosią Molską".
Wzięłam udział w organizowanym konkursie i udało mi się być jednym z 10 szczęśliwców spośród 78 zgłoszeń, z których wybierała Gosia Molska.
Wzięłam udział w organizowanym konkursie i udało mi się być jednym z 10 szczęśliwców spośród 78 zgłoszeń, z których wybierała Gosia Molska.
Dzień pierwszy - przyjazd do Warszawy, spotkanie w Restauracji Tamka 43 na kolacji z gwiazdą tych warsztatów, czyli Gosią Molską, w towarzystwie oczywiście ekipy telewizyjnej, przy pysznych daniach zaserwowanych przez szefa kuchni Tamka 43 Roberta Trzópki. Ja jako danie główne wybrałam risotto paprykowe i okazało się że jestem w swojej decyzji osamotniona, bo wszyscy woleli polędwicę. Jakie było moje zdziwienie, gdy przyniesiono mi risotto ale truflowe.. było boskie:)
To był wyjątkowy wieczór... po powrocie do hotelu trudno nam się było rozstać, więc nasze dyskusje trwały nadal w hotelowym barze :)
Dzień drugi - śniadanie, a potem przejazd do Centrum Techniki Kulinarnej DORAM, gdzie o 10,00 nastąpiło rozpoczęcie warsztatów. Tam przywitała nas oczywiście ekipa telewizyjna,
Gosia Molska i niespodzianka w postaci szefa kuchni Hotelu Intercontinental Ernesta Jagodzińskiego. Oboje wspólnie postanowili przeprowadzić nas przez smaki kuchni indyjskiej i tajskiej w otoczeniu kolorowych, różnorodnych przypraw, ziół, warzyw.
No i zaczęło się...
poznaliśmy przepisy zrobienia domowych past curry: zielonej, czerwonej i żółtej, uczyliśmy się robić domowe mleczko kokosowe,
Gosia Molska i niespodzianka w postaci szefa kuchni Hotelu Intercontinental Ernesta Jagodzińskiego. Oboje wspólnie postanowili przeprowadzić nas przez smaki kuchni indyjskiej i tajskiej w otoczeniu kolorowych, różnorodnych przypraw, ziół, warzyw.
No i zaczęło się...
poznaliśmy przepisy zrobienia domowych past curry: zielonej, czerwonej i żółtej, uczyliśmy się robić domowe mleczko kokosowe,
obierać krewetki tygrysie i jeść je w pysznym curry...
kroiliśmy, siekaliśmy...
w pysznym ostrym curry,
Oczywiście nie obyło się bez konkursów, zawodów, drużynowego gotowania obiadu. Oceniało nas surowe jury: Ernest, Gosia i sam Robert Trzópek. Dzień był mocno ekskcytujący, ale i mocno wyczerpujący.
Zakończył się o 20.00, po czym przewieziono nas na kolacje do restauracji Tamka 43. Mogliśmy nie tylko ponownie zjeść serwowane tam pyszności, ale osobiście poznać jej szefa, załogę i zwiedzić samą kuchnię.
Dzień dla mnie zakończył sie ok 1 w nocy, a następny miał być jeszcze bardziej niesamowity.
Zakończył się o 20.00, po czym przewieziono nas na kolacje do restauracji Tamka 43. Mogliśmy nie tylko ponownie zjeść serwowane tam pyszności, ale osobiście poznać jej szefa, załogę i zwiedzić samą kuchnię.
Dzień dla mnie zakończył sie ok 1 w nocy, a następny miał być jeszcze bardziej niesamowity.
Uwiecznieniem był najsmrodliwszy owoc świata durian.
Ale na tym to nie był koniec niespodzianek, bo największe dopiero nadchodziły. Na stole pojawiła się szarańcza i robaczki o wdzięcznej nazwie mączniaki, które smażyliśmy a potem zajadaliśmy jako tajskie przysmaki.
Cóż nie było tak źle, przy salwach śmiechu całkiem fajnie chrupało się to białeczko... :)
Nawet członkowie ekipy tv się skusili... w końcu w życiu trzeba wszystkiego spróbować. Następnie przystąpiliśmy do kolejnego konkursu drużynowego, ugotowania obiadu dla nas i jury, które tym razem powiększyło się jeszcze jedną "groźną osobę" czyli Pawła Loroch.
Nasze dania obiadowe.
Wydawało się że to już koniec i nic więcej bardziej wyczerpujące nie może nas czekać.. nic bardziej mylnego. Przed nami był ostatni konkurs tym razem indywidualny.. w godzinę mieliśmy ugotować danie inspirowane tym co się nauczyliśmy. Z mięs do wyboru był: tuńczyk, jagnięcina, polędwica wołowa, krewetki tygrysie oraz piersi kurczaka. Niby proste ale jak przystąpiłam do robienia to czas uciekał w zastraszająco szybko mi nie wszystko wychodziło tak jak powinno. Krótko mówiąc nie byłam z siebie zadowolona. Chyba zjadła mnie trema i to że oprócz piersi i krewetek żadnego innego mięsa wcześniej nie przyrządzałam i bałam się go użyć, więc postanowiłam na bezpiecznego kurczaka.. Cóż komentarz Pawła Loracha "ach to tylko kurczak" był kwintesencją mojego dania.. no tak.. tak więc do trójki finałowej się nie dostałam, byłam czwarta, jak określiła Gosia " niestety ostatnie wyróżnienie dla faworytki" , co było dla mnie wielkim zaskoczeniem bo nie czułam się nią, raczej gdzieś pomiędzy innymi lepszymi od siebie. Ale mimo że nie umiałam powstrzymać łez czy to z zaskoczenia czy z emocji, największe zaskoczenie nadeszło kiedy to Ernest postanowił wręczyć ufundowaną specjalnie przez siebie nagrodę dla jednej szczególnej osoby i wybrał mnie za całokształt. Dostałam zaproszenie na brunch do jego restauracji w hotelu dla dwóch. I znowu się poryczałam, tym razem z zaskoczenia i wzruszenia.
Wszyscy dostaliśmy ogromny kosz prezentów od firmy Barilla, garnek inne drobne upominki. Tak więc warsztaty były najbardziej niesamowitą rzeczą jaką przeżyłam bo poznałam cudownych ludzi, na czele z Gosią i Ernestem, których podziwiam za warsztat kucharski, Roberta Trzópka, niesamowicie skromnego człowieka z wielkim talentem no i wspaniałą, wielką 9 osób z którymi miałam przyjemność gotować, zarówno ramie w ramie jak i w opozycji. Wszyscy byli niesamowicie kreatywni, tworząc niespotykany klimat tego spotkania. Nie mogę tu zapomnieć o sympatycznej ekipie tv nam towarzyszącej i panu reżyserze który rozbrajał nas żartami i wprawiał w osłupienie zadawanymi pytania na setkach. alei tak był bardzo, bardzo sympatyczny:) Kończąc pozdrawiam Paulinę, Martę, Gosię, Krzyśka, Mateusza, Rafała, Joasię, Bartka i Asię - tej ostatniej trójce będę kibicować, bo wygrali w pełni zasłużenie. Trzymam za Was kciuki :)
świetne warsztaty i jak sądzę z opisu także świetna zabawa i liczne nowe doświadczenia :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne te warsztaty :):):) Proszę zdradź jak się robi domowe pasty curry :)
OdpowiedzUsuńobiecuję ze po świętach przepisy z pastami znajdą się na blogu.
OdpowiedzUsuńRewelacja Bernadeto. Jednak tej szarańczy dalej nie zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńoj tam oj tam jakbyś tam była to spróbowałabyś;)
UsuńBernika - piękna relacja! Jak opisałaś - super przygoda i wrażenia, które zostaną na długo w Twojej pamięci! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWspaniałe warsztaty,ekstra przygoda i miłe wspomnienia.Gratuluję.Chętnie obejrzę po świętach nowe przepisy.
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny i miłe komentarze.
ach wypiłabym z Tobą kawkę i powspominała:)
OdpowiedzUsuńzazwyczaj niczego nikomu nie zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńale na takie wspaniałe warsztaty z chęcią bym się wybrała!
Gratuluje udziału w tak cudownych warsztatach. Relacja wyczerpująca:)
OdpowiedzUsuńgratuluję - wspaniałe doświadczenie
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, ze podziwiam za jedzenie tych robali i szarańczy ...ja az tak odważna nie jestem:) a takie warsztaty to cudowne doświadczenie:) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńSuper przeżycia , troche Ci zazdroszczę, a jak smakuje durian?
OdpowiedzUsuńdzięki.. a durian nie zachwycił mnie, smak raczej przeciętny, słodki troche jak awokado, trochę jak melon, nic nadzwyczajnego.. tylko ten zapaszek odstrasza..
Usuń