Restaurant Week w Rock and Rondel w Tychach

Dzisiaj zaczyna się wiosenna edycja Restaurant Week w 34 restauracjach na Śląsku, Podbeskidziu i Zagłębiu od 3.04 do 17.04. Każda z nich przygotowała festiwalowe menu złożone z trzech dań: przystawki, dania głównego i deseru. Są to potrawy spoza karty, specjalnie przygotowane na to wydarzenie zgodnie z zasadą przyświecającą festiwalowi, czyli Szanuj Jedzenie. Zwykle szefowie kuchni starają się być na tyle kreatywni, by swoim daniem przyciągnąć klientów nie tylko ten jeden dzień, ale zachwyceni ich kuchnią goście zechcieli ich odwiedzać znacznie częściej.


Dlaczego Szanuj Jedzenie? Inspiracją najsłynniejszy szef kuchni i restaurator świata  Massimo Bottura, który w lutym przyjechał do Warszawy i spotkał się z przedstawicielami polskiej gastronomii. Massimo Bottura jest twórcą idei #RespectFood opierającej się o filozofię zero-waste, czyli niemarnowania żywności i świadomej konsumpcji. On sam stara się na co dzień nie tylko żyć ale i prowadzić swoją restaurację zgodnie z powyższymi zasadami. 


A ja jako ambasador Restaurant Week dzięki uprzejmości Silesia Smakuje mogłam przetestować dla was menu przygotowane na tę okazję przez debiutującą na festiwalu restauracje Rock and Rondel w Tychach. Restauracja jest młoda, bo powstała zaledwie w zeszłym roku, ale zdążyła sobie już w tak krótkim czasie wyrobić dobrą opinię na tyskim rynku gastro i zdobyć duże grono stałych klientów. 



Restauracja jest nowoczesna, w stylu amerykańskim, rockandrollowym ale ze smakiem, z elementami rockowymi jak gitary na ścianach. 


W tle sączy się rockandrollowa muzyka, ale na tyle dyskretnie, że nie przeszkadza to w prowadzeniu rozmów, zjedzeniu posiłku i spędzeniu miło czasu. 




Szef kuchni Seweryn Słanek stworzył miejsce jakiego w Tychach brakowało. Kuchnia jest nowoczesna, kreatywna, bardzo smaczna, jednocześnie dobrze nam znana, bo w karcie znajdziemy i rosół, roladę, żurek, włoską pastę, owoce morza, amerykańskie żeberka, czy steka t-bone, ale każde z tych dań jest zrobione z największym kunsztem, z dbałością o każdy detal, smak, w oparciu o najlepszy produkt, a przy tym pięknie i nowocześnie podane. A do tego na co dzień stara się wykorzystywać produkt do końca, dlatego zasada szanuj jedzenie nie jest mu obca i menu, które przygotował na festiwal całkowicie je odzwierciedla. Bo w tej kuchni przy jego talencie nic się nie zmarnuje. 


A co dokładnie zjemy podczas festiwalu:

Menu 1. 
Przystawka to świeżo siekany tatar z polędwicy wołowej, w towarzystwie Aioli i chipsa z buraka, podany na płatku pumpernikla.
Tak pięknie podanego tatar to uwierzcie mi nie widziałam. Sianko, które go otaczało to opalone resztki porów, które często w kuchni się marnują, a tu dopełniają całości dania. Bardzo pysznego dania.


Danie główne to gołąbki z królika, w towarzystwie koziego sera i żurawiny podane.
I znów zaskoczenie, bo do tej pory mięso z królika nie kojarzyło mi się za dobrze, tymczasem w tym daniu z kaszą smakowało wybitnie, całości dopełnił sos, o którym nie powiedziałabym, że był z koziego sera (którego nie lubię), bo kompletnie tego smaku nie wyczułam. Był gładki, pyszny, z kwaśną żurawiną idealny. I ten błękitny, przepiękny talerz... no je się oczami. 


Deser to Truflowe Trio. Desery akurat w restauracji przygotowuje inna młoda, zdolna osoba. Każda kuleczka to była inna czekolada, z innym nadzieniem, niespodzianką w środku. Do tego piękna prezentacja, czyli idealne zakończenie posiłku. Pysznie. 


Menu 2
Przystawka to skorzonera z serem cheddar, w towarzystwie beszamelu. To rzadko używane warzywo, często zapomniane w gastronomii może być materiałem na pyszne danie. Tutaj to się sprawdziło, zapieczona pod beszamelem i cheddarem była rewelacyjna. Mała miseczka pysznego szczęścia. 


Dania główne to topinambur z bakłażanem, pietruszką i sosem anchois. Prosto, nieskomplikowanie, wegetariańsko, tak niepozornie, a tymczasem pysznie. Wylizałam prawie talerz. Po raz kolejny przekonałam się, że jako mięsożerca na takich daniach mogłabym całkiem nieźle przeżyć. 


No i deser. Cinnamon rolls. Wow. Takiej cynamonki, mocno cynamonowo-czekoladowej, podanej na ciepło z lodami nie jadłam nigdzie. Genialna. Wielkie ukłony w stronę Pani cukiernik. 


Dodam że po tym obiedzie wyszliśmy najedzeni jak bąki, bo porcje naprawdę były solidne. 

Tak więc reasumując wybierzcie się tam w ramach akcji Restaurant Week Polska i nie żałujcie 49 zł za zestaw, bo warto. Pokochacie ich, a oni się wam odwdzięczą i to sowicie dobrze was karmiąc.  


A wszystkie restauracje biorące udział w naszym regionie możecie zobaczyć tutaj: https://restaurantweek.pl/wyszukiwarka/#cities/Silesia




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Bernika - mój kulinarny pamiętnik , Blogger